top of page
  • chali

Cairns 3 x na NIE



Dzień 33 – 34

Lot z Sydney do Cairns trwał 3h. Jednak ku naszemu zaskoczeniu po wylądowaniu dostaliśmy w prezencie 1h (inna strefa czasowa). I dobrze. Przyda się, bo doba czasami jest dla nas za krótka. A dodatkową atrakcją był automat z klapkami. Nie słodycze, nie napoje a klapki. Egzotycznie.

A zatem jesteśmy w największym mieście północnej Australii. Ciepło. Zdecydowanie cieplej niż w Sydney czy Melbourne. Tak prawdę mówiąc, to jest gorąco. 32 stopnie lub więcej. Ale przecież tego chcieliśmy. Witaj Cairns i jesteśmy 3 x na NIE.


Zanim wypożyczymy naszego kampera i ruszymy długą podróż wzdłuż wschodniego wybrzeża, spędzimy tu 2 noce. I naprawdę jesteśmy 3 x na NIE.

  • 1x NIE: Nie będziemy wyruszać do Daintree forest, najstarszego lasu deszczowego na świecie.

  • 2x NIE: Nie będziemy wypływać na całodzienne nurkowanie na Wielkiej Rafie Koralowej.

  • 3x NIE: Nie będziemy wsiadać do jednej z najdłuższych kolejek linowych na świecie (7,5km) by podróżując ponad lasem deszczowym dotrzeć do Kurandy, górskiego miasteczka, skąd moglibyśmy wrócić do Cairns zabytkową koleją.

Po miesiącu ciągłego podróżowania, meldujemy się w hotelu (w końcu mamy taras w pokoju) i postanawiamy choć na chwilę zwolnić i spędzić te dni tylko w Cairns. Trochę odpocząć. Poczuć klimat tej wakacyjnej miejscowości. A także nadrobić braki w nauce Franka i Matyldy.

Zatem witaj Cairns. Jesteśmy tu i teraz i myślimy sobie tak. Jeżeli w Cairns jest ciepło, a nawet gorąco i miasto leży nad morzem koralowy, to z pewnością jest tu też jakaś ładna plaża. I tu wam powiem, że jeżeli też tak myślicie to się mylicie. Otóż plaży nie ma, bo brzeg jest bagnisty, a ponadto w morzu pływają krokodyle słonowodne.

Za to jest basen. Ogólnodostępny, Ogromny. Nad samym morzem. I taki basen, a raczej lagunę (Cairns Esplanade Lagoon) to ja rozumiem, a w szczególności nasze dzieci, bo jest i płytko i trochę głębiej. Dla nich w sam raz. A żeby wszystkim było przyjemniej się kąpać to nad samym brzegiem odrobina sztuki. Takie tam „fontanne-skalarki” (dla tych co nie wiedzą skalar to taka ryba).

A dookoła laguny znajdują się: miejsca na grill, place zabaw, skate parki, boiska, restauracje, ławeczki, trawniczki.

Z kolei wieczorem Cairns nabiera kolorów. Nie tylko dlatego, że knajpki zapełniają się ludźmi. Jest muzyka, jest impreza (ale wiecie bez takiej nachalnej łupanki jak w polskich kurortach. jakoś tak kulturalniej). Ale także dlatego, że promenada i deptak są doskonale podświetlone. Często na kolorowo. I od razu jest przyjemniej. Tak niewiele, a tak wiele.

Jest i sztuka. Również kolorowa.

A laguna jest otwarta do 21:00. I wierzcie mi, że wieczorna kąpiel „smakuje” lepiej niż ta za dnia. Naprawdę.

Podsumowując. Było przyjemnie. Było wakacyjnie. Tak jak miało być. Odpoczynek i relaks. A już jutro rozpoczynamy naszą podróż kamperem (!!!!!!!!!!!!!) wzdłuż wschodniego wybrzeża Australii. Cairns – Brisbane. Do przebycia 1700km w 13 dni. Będzie się działo. Ale to tym za chwilę.


84 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page